Wyzwanie: PORANNY ZIMNY PRYSZNIC!
Jakiś czas temu, trochę z tęsknoty za prawdziwą zimą, trochę z oszczędności energii i wody, a przede wszystkim z korzyści płynących dla mojego zdrowia, wprowadziłam nowy poranny rytuał: zimny prysznic. Nie stało się to nagle.
Od dłuższego czasu wygospodarowuję sobie przed wyjściem do pracy czas na medytację i chwilę jogi. To nie jest długa praktyka, ale codzienna. Ta konsekwencja robi ogromną różnicę dla jakości całego dnia, no a przede wszystkim sprawiła, że gorący prysznic zaczął mi ciążyć. Psuł mi komfort w głowie, który robi mi afirmacja (aaa… bo po przebudzeniu robię sobie jeszcze taką mikro afirmację :D, taką naturalną, najczęściej związana jest z dzieciakiem, który słodko pochrapuje, zielenią za oknem i ogólną wdzięcznością, że mogłam przespać mniej więcej ciągłym snem noc w miękkiej, świeżej pościeli, blisko ludzi, których kocham). Zaczęłam myśleć o zmianie. W głowie też miałam rozmowę z bratankiem, który powiedział mi, że jeśli nie zakończy prysznica zimną wodą, to mimo tego, że się umył, czuje brak świeżości. No więc zaczęłam. I wiecie co? Jest magia!
Co mi to daje poranny zimny prysznic?
- Super orzeźwienie
- Dodatkową okazję na pracę nad oddechem
- Lepszy nastrój na cały dzień
- Dumę z siebie, że konsekwentnie realizuję postanowienie
- Zastrzyk mega pozytywnej energii
- Jak na razie zero choróbska, mimo zakatarzonych członków rodziny
- Poczucie, że na maxa oszczędzam wodę!!!
Jak podejść do wyzwania: ZIMNY PRYSZNIC?
Nie morsuję i zawsze używałam do mycia gorącej wody. Uwielbiałam gorące prysznice! Szczególnie podczas zimowych poranków, po wyjściu z łóżka, dogrzewałam się w ten sposób i płakałam na myśl o wyjściu spod niego. Jedyną akceptowalną opcją wydawał mi się powrót do łóżka. No więc jak sobie radzę?
- Przed wejściem pod prysznic robię kilka intensywnych oddechów i małą rozgrzewkę (na prawdę małą – kilka podskoków, małe rozciąganie)
- Pracuję oddechem również pod prysznicem (zamiast jęczenia, że zimno i “o matko, co ja robię”, spokojnie, ale głęboko oddycham)
- Gdy naprawdę nie czuję się na siłach zmierzyć z zimną wodą, wybieram chłodny prysznic (nie ciepły, zimny, ale akceptowalny danego dnia), po chwili zmniejszam temperaturę wody
- Zaczynam prysznic od oblania wodą stóp, nóg, potem idę w górę ciała
- Mój prysznic jest krótki, tyle ile potrzebuję na namydlenie ciała i spłukanie mydlin
- Same włosy myję wieczorem dnia poprzedniego, również w zimnej wodzie
- A przede wszystkim mam w pamięci samopoczucie, które towarzyszy mi cały dzień , jeśli na taki zimny prysznic się zdecyduję 🙂
Mit: Prysznic to oszczędność wody
To nie jest tak, że mniej wody zużywa się podczas prysznica. Podczas kąpieli można zużyć nawet mniej wody niż pod dłuuuugim (kilkunastominutowym) natryskiem. Sekret oszczędności polega właśnie na czasie, jaki spędzamy pod prysznicem. A uwierzcie, zimna woda sprzyja bardzo efektywnemu myciu.
Ps. Bo o tym, że zasoby wody pitnej (czyli również tej, którą “marnujemy” spuszczając ubikację, jednorazowo 5-10 litrów, i myjąc się) są na poziomie tych, którymi dysponuje Egipt?
Ps 1. Po takim zimnym porannym prysznicu pięknie wychodzi medytacja i joga