Freeganizm, cytując Wikipedię, to antykonsumpcyjny styl życia, polegający na ograniczaniu udziału w konwencjonalnej ekonomii. Freeganie uważają, że to kapitalizm jest odpowiedzialny za nadmierny konsumpcjonizm, wykorzystywanie pracowników fizycznych oraz zwierząt, a także marnotrawstwo zasobów. Badania wskazują, że większość osób związanych z freeganizmem, „nurkowaniem w śmieciach” nie robi tego z powodów złej sytuacji finansowej. Co może być nie tak w takiej modzie? A jednak coś ryzykowanego jest.
Zachwyt freeganizmem
Ideą freeganizmu zachwyciłam się już parę lat temu, ale dopiero ostatnio odważyłam się na swój pierwszy skip. Było to bardzo ważne dla mnie przeżycie, które z resztą opisałam o tu. Z jednej strony pokonałam wewnętrzne opory, nieświadomie dokonałam cennego eksperymentu psychologicznego na samej sobie, z drugiej naocznie zobaczyłam, ile wartościowego jedzenia trafia na śmietnik. Pomyślałam wtedy “Taki potencjał! Trzeba to promować.” A jednocześnie coś tam zazgrzytało wewnątrz, tylko jeszcze nie wiedziałam co.
Podekscytowana opisałam swoje doświadczenie, dostałam wiele wiadomości i komentarzy, ale jeden z nich, to była perełka, taki strzał między oczy, na który czekasz, żeby zrozumieć. Chcę się nim z Wami dziś podzielić.
No to jak bardzo OK jest freeganizm
Wiadomość od mojej serdecznej koleżanki, która mieszka na głębokiej Pradze Północ, a dodatkowo jest psycholożką zmaterializował to, czego nie potrafiłam jeszcze nazwać, gdy byłam rozemocjonowana własnym doświadczeniem skipu. Ania (imię zmienione) przekazała mi historię swoich rozmów z bezdomnymi na powtarzający się temat rosnącej konkurencji ze strony “ładnie ubranych dziewczyn”, które zajęły ich miejsca przy sklepowych kontenerach z wyrzucaną żywnością. Podobno bezdomni byli nawet przez obsługę przeganiani ze względu na to, aby zrobić miejsce dla tych “ładnie ubranych”. Jaka jest skala tego zjawiska? Nie wiem. Ale nawet jeśli to pojedynczy przypadek, jestem przerażona.
Cienie i blaski mody na freeganizm
Nie mam wątpliwości, że założenia freeganizmu są słuszne, a dodatkowo jego rosnąca popularność budzi świadomość problemu, więc może i przybliża jego rozwiązanie. To, ile jedzenia marnujemy jest niemoralne, nieetyczne, nieekologiczne i pokazuje słabość systemu. A to, ile jedzenia marnują sklepy wyrzucając masę wartościowych produktów pokazuje totalną słabość zarządzania łańcuchem dostaw i ogólnie obiegiem towaru w sklepach. Bo zarządzanie sklepem jest porażająco kiepskie, jeśli podczas mojego ostatniego skipu w kontenerze na bio znalazłam kilkadziesiąt przeterminowanych o 1 dzień (ale świetnie wyglądających) opakowań rukoli, która w mojej lodówce jest do teraz (lekko zwiędła, ale przetrwała już tydzień). Jednocześnie rosnąca moda na freeganizm powoduje patologie, jak ta opisana powyżej z bezdomnymi. A co gorsze, może uciąć źródło freegańskiego jedzenia potrzebującym, bo w końcu sklepy skumają, że przez “ładnie ubrane dziewczyny” spada im w jakimś stopniu sprzedaż. A to też dodatkowo kiepski PR, bo moda na freeganizm obnaża nieudolność sklepów i w pewien sposób ośmiesza ich eko kampanie promujące niemarnowanie jedzenia przerzucając rozwiązania na konsumenta. A niestety, prędzej spodziewam się pozamykania na spust wszystkich kontenerów z bio, niż wdrożenia usprawnień likwidujących skutecznie marnowanie jedzenia na poziomie sklepu. Obym się myliła.
No to czy modna na freegaznim jest ok czy nie?
Nie mam jasnej odpowiedzi. Wielokrotnie pisałam i mówiłam, że im więcej siedzę w tematach eko, tym zdaje mi się, że mniej wiem, a rozwiązania wydają mi się coraz bardziej skomplikowane, wymagające wyboru mniejszego zła i na pewno wymagające zmodyfikowania całego systemu przy pomocy ustawodawców. Moda na freeganizm z jednej strony uświadamia coraz szerszemu gronu problem marnowania jedzenia przez system, z drugiej budzi patologie, jak ta dotycząca zabierania jedzenia naprawdę potrzebującym. Zostawiam Wam pole do oceny. Jak myślicie?