Jestem mamą 6-latka i 2-latki. Zaczęłam prowadzić bloga, bo uznałam to za najlepsze, co mogę zrobić dla nich i dla Planety. Mieć pod ręką odpowiedź, gdy zapytają mnie za kilkadziesiąt lat “A co Ty zrobiłaś, mamo?”. Mogę mówić o tym, jak przyroda zmienia się pod naszym ludzkim wpływem i jak możemy jej pomóc. Ale jak rozmawiać o tym, co się dzieje ze środowiskiem naturalnym z dziećmi teraz? Zobaczcie, jak ja sobie z tym radzę.
Określiłam cel
Przede wszystkim jestem matka i chcę chronić moje dzieci. Nie mam zamiaru więc budować u tych maluchów katastroficznej wizji przyszłości. Nie potrzebują tej traumy i stanów lękowych, które zaliczyłam ja i wiele innych osób z zajawką ekoaktywisty i przestraszonych perspektywą galopujących zmian klimatycznych. Moim celem jest natomiast zbudowanie w nich więzi z naturą, pokazanie jak niesamowity jest świat i, że my, ludzie, jesteśmy elementem większej całości. Ekosystemu, o który musimy wspólnie dbać, jeśli ma nam dalej służyć.
6 moich zasad wprowadzania dzieci w świat przyrody i zmian środowiska naturalnego
1. Buduję zachwyt naturą
Bo jest czym się zachwycać. Pokazuję dzieciakom, jak z ziarenka rodzi się większa roślina. Dla 6 latka to magia. Z zakopanego w ziemi ziemniaka wyrósł “krzew”, który sięga do Guciowego pępka. Syn podlewa go, nawozi, pielęgnuje. To są czary. Była jedna bulwa, a zaraz wykopiemy ich kilkanaście! Zachwycamy się zapachem kwiatów, śpiewem ptaków, widokiem na leśną polanę. Obok Psiego Patrolu, wałkujemy całą ofertę filmów przyrodniczych na Netflix. Gutek ogląda je z otwartą buzią. My z resztą też.
2. Buduję poczucie przynależności do natury
Pokazuję, jak zależymy od natury, jak możemy korzystać z jej dóbr, ale też ustawiam nas, ludzi, jako element czegoś bardzo złożonego – ekosystemu, a dalej kosmosu. Daję się wybrudzić, otaczam nas naturą. Pokazuję, jak powstał świat i my ludzie. Gucio tak pięknie wczoraj zapytał:
Mamo, czy Kosmos jest tatą, jeśli natura jest matką?
Mam poczucie, że to osadzenie w czymś większym daje mu poczucie przynależności do świata i buduje szacunek. Jak można niszczyć coś, czego jesteśmy częścią? Coś, co sprawiło, że istniejemy?
3. Buduję zrozumienie praw natury
Nie jemy mięsa i dosyć klarownie wyjaśniam Guciowi dlaczego. Jednocześnie pozwalam obejrzeć film, w którym lew poluje i dopada zwierzynę. A lektor w dalszej części opowiada o tym, jak ingerencja człowieka w przyrodę ogranicza zasoby wody i terenów bytowania gatunków. Rozmawiamy o tym. Powstrzymuję też, gdy Gucio chce ratować z pajęczyny muchę i opowiadam o zależnościach, o łańcuchu pokarmowym i o harmonii. O tym, że każda ingerencja ma swój efekt.
4. Buduję poczucie wpływu na stan środowiska naturalnego
To najtrudniejsze zadanie. Pozytywne działania, jak wspólne sprzątanie lasu ze śmieci czy oszczędzanie wody są proste. Rozmawiamy dlaczego to robimy i cieszymy się tym, że możemy dla przyrody zrobić coś dobrego. Trudniej jest znaleźć zrozumienie, gdy w grę wchodzą zabawki, wyrzucanie jedzenia i wszystko to, co wiąże się z wyrzeczeniem ze strony Gutka. Wtedy pytam czy wie, co się stanie z kolejnym samochodem, gdy się nim znudzi, gdzie podziały się poprzednie i czy mimo wszystko decyduje się na kolejną zabawę podsuwając jednocześnie pomysł na alternatywne i bardziej przyjazne środowisku rozwiązania. Zależy mi tu na stworzeniu lekkości tematu, bez presji i straszenia. Koncentruję się na tym, co moje dziecko może zrobić dla przyrody dobrego.
Buduję też w nich wyrozumiałość na błędy innych. Gdy Gucio widząc leżący w lesie śmieć mówi, że zostawili go jacyś źli ludzie, tłumaczę, że oni nie są źli, tylko nieświadomi, że nikt ich nie nauczył troski o naturę, ale możemy zrobić to my dając dobry przykład. I Gucio uczy innych. Nawet mnie. Gdy ostatnio zobaczył, że kupiłam sok z kiszonych buraków w plastikowej butelce, usłyszałam: “Oj, mamo, to nie było w szkle?”.
5. Buduję kreatywność, poczucie własnej wartości
Buduję w dzieciakach zachwyt małymi rzeczami, daję się ubrudzić błotem, walczyć kijem, budować polową kuchnię i gotować zupę z chwastów. Jednocześnie chciałabym, aby wyrosły na przekonane o własnej wartości istoty. Tak, aby nie potrzebowały do budowania swojej pozycji w grupie najpierw nowości zabawkowych, a potem ciuchów, gadżetów, samochodów. Staram się osadzić ich środek ciężkości na wartościach, relacjach, przeżyciach, nie rzeczach. Nie wiem jeszcze jak mi się to udaje, ale staram się wkładać w to wiele serducha ;).
6. Uczę przez zabawę
Dużo o przyrodzie czytamy, oglądamy, ale przede wszystkim bawimy się. Specjalnie z myślą o moich dzieciach stworzyłam planszówkę, którą Gucio uwielbia, a Różka mam nadzieję będzie :). To okazja do odkrywania ciekawostek o przyrodzie, wypracowywania własnych sposobów na ratowanie jej i wyjaśnianie sobie, dlaczego w ogóle chcemy to robić. Link do planszówki najdziecie TUTAJ.
Uściski dla Was i dla najmłodszego pokolenia. Oby było wrażliwsze i mądrzejsze od nas. A ma szansę takie być, dzięki nam :*